wtorek, 24 października 2017

Czy to musi być autyzm...??


Dzisiaj natchnęło mnie aby poruszyć temat rodzeństwa naszych małych autystycznych dzieciaczków.. Przeczytałam post pewnej mamy, troszkę z nią zagadnęłam i stwierdziłam, że wiele z nas ma podobne zmartwienia, więc chcę napisać Wam jak to było u nas.

Kiedy dowiedzieliśmy się że Michaś ma autyzm, kiedy postawiono mu diagnozę Oliwka miała jakieś ponad półtora roku.. i co wtedy? skupiliśmy się na Michale, jego potrzebach, terapiach, ćwiczeniach, wszelkich komisjach, papierach itp. Można powiedzieć, że troszkę Oliwka została odsunięta na bok... nie że tak ją zaniedbaliśmy tylko po prostu sytuacje wymagały takiego a nie innego poświęcenia.. jednak bacznie ją obserwowaliśmy bo dotarło do nas, że przecież ją też może to spotkać. Co najgorsze... od urodzenia była ciężko z nią.. nieprzespane nocy, płacze, łkania itp. ciągle coś i niby bez konkretnej przyczyny.. kiedy już była troszkę starsza to coraz więcej zaczerpywała zachowań od brata... nagminnie robiło to co on... byłam przerażona. Czytałam, pytałam i wraz byłam w kropce. Nie wiedziałam co robić. Ciągle tłumaczyłam sobie, że nie ma takiej opcji bo to albo tamto.. ale o tym później. Fakt jest taki, że odetchnęłam z ulgą dopiero jak skończyła 3 lata. Czytałam wiele razy, że przeważnie autyzm ujawnia się właśnie do tego wieku... bardzo, bardzo rzadko kiedy później. Wtedy w końcu przyjęłam do siebie tą wiadomość, że sama siebie nakręcałam. Tak samo jak w momencie zdiagnozowania Michasia, u każdego małego dziecka widziałam objawy autyzmu. Byłam po prostu tak wyczulona.

Co takiego Oliwka robiła?
Przede wszystkim nie mówiła bardzo długo.. kręciła się w kółko, chodziła na palcach, machała rączkami, ustawiała zabawki w rządki, straszliwie bała się ludzi (nawet tych których znała, rodziny... długo się musiała oswajać podczas jakichkolwiek odwiedzin). Pewnie jeszcze sporo innych, których teraz nie pamiętam... 
Utwierdzało mnie w przekonaniu, że nic się nie dzieje to, że nie nastąpił u niej żaden regres. Ona ciągle robiła postępy.. może powoli ale ciągle szła do przodu. I uczyła się sama nawet. A wszelkie te niepokojące zachowania wynikały z patrzenia na brata. Chciała się do niego upodobnić. Tak zawsze była w niego zapatrzona, a on jej nie tolerował wcale...

Długo trwało zanim moje dzieci zaczęły się bawić razem.

Ale zaczęły i to jest najważniejsze. Ta sama kobieta, o której wspomniałam wcześniej, zapytała jak to zrobiłam... że dzieci się razem bawią. Ja sama nie wiem. Dużo było ingerencji naszych w to, ale myślę, że przyszedł taki czas. Oprócz tego zmuszałam ich do wspólnej zabawy, choćby to było 5 minut dziennie... przytulałam oboje na raz i układałam ich raczki tak, żeby obejmowali siebie nawzajem. Ciągle powtarzaliśmy: "Michałku, to jest Twoja siostrzyczka, musicie się razem bawić", "ona chce się z Tobą bawić, nie chce nic złego", "ona tęskni za Tobą"...itp. Oliwce nie trzeba było dużo tłumaczyć, ona sama się rwała do brata... cieszyła się nawet z tego kiedy on ją odpychał od siebie, bo myślała, że w ten sposób się bawią..

Szczęściem jest, że teraz mój 5ciolatek i 3,5latka bawią się razem. A jak pięknie tańczą trzymając się za rączki "kółko graniaste"... Jak Oliwka rzuca się na szyje Michałkowi, całuje go w czoło czy policzek.. albo tak jak dziś.. kiedy Misiek miał gorszy moment dnia i marudził, płakał a ona położyła jego głowę sobie na kolanach i głaskała po pleckach, całowała w głowę mówiąc "cisiu, cisiu.." 
Chociaż nie uczona była tego, sama zrozumiała, że to ona się nim musi troszkę też zaopiekować.. i mówię Wam, że łza się w oku kręci z tej radości.

Moja rada:
Nie stresujcie się, że młodsze rodzeństwo Waszych autystyków dziwnie się zachowuje.. to normalne że dzieci naśladują te starsze... a jeśli faktycznie się mocno stresujecie, to nie ma co się na darmo denerwować i rozmyślać. Warto zapisać się do poradni czy do psychologa... i rozwiać swoje wątpliwości bądź potwierdzić i zacząć działać jak najszybciej.

:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz