wtorek, 6 lutego 2018

BRAĆ PSA CZY NIE BRAĆ... 


Post jest już trochę po podjęciu decyzji ale.. chodzi o to, że już w tym momencie czyli w zasadzie po 8 dniach mogę powiedzieć że BRAĆ. Tydzień temu, konkretnie 29 stycznia Oliwka miała urodzinki swoje. Postanowiliśmy że chcielibyśmy dać jej psiaczka. Z racji poprzedniego miejsca zamieszkania nie mogliśmy o niczym sami decydować, pies w domu nie wchodził nawet w rachubę, jedynie taki na podwórko... jest to frajda dla dziecka ale niewielka.. bo kiedy jest chore albo brzydka pogoda i nie może wyjść na to podwórko to przecież zabawy z pupilem też nie ma:/ Kolejna strona medalu to chcieliśmy pieska który jest mały, skoro ma być w domu... Największa obawa jednak to było jak zachowa się Michał. Strachem było dla nas że go będzie kopał albo rzucał nim. Takie miał zapędy wcześniej. Mały piesek kojarzył mu się z pluszakiem najbardziej i tak jakby nie rozumiał że to jest żywe stworzenie do tego samego stopnia co on sam... Że tak samo czuje, rozumie, porusza się, jje itd. Z racji, że ja z nimi jestem cały czas i tak to ja będę go pilnowała i uczyła tej relacji. Więc wzięliśmy szczeniaczka 9-cio tygodniowego.
Muszę tu Wam zaznaczyć od razu, że zachowanie Miśka nie zaskoczyło mnie w sensie tego, że próbował go nogą machnąć nie raz, próbował go chwycić za kark (tak jak matka młode w zębach przenosi), ale mimo to po 2 dniach byłam zaskoczona totalnie w innej kwestii. A mianowicie, Michał tak się do niego szybko przyzwyczaił, że kiedy zorientował się pewnego popołudnia gdy wszyscy czworo byliśmy w jednym pokoju, że pod łóżkiem nie ma psiaka to z jękiem zaczął go szukać. Pobiegł do kuchni i nieudolnie próbował go podnieść żeby zanieść do nas do pokoju... i zaznaczam że normalnie bał się go dotykać a o braniu na ręce to nawet opcji do tej pory nie ma. I to mnie właśnie utwierdziło w tym że jest mu to potrzebne. Mamy w tym momencie domową dogoterapię i SI w jednym.. o przyjaźni ludzko-szczenięcej już nawet nie mówiąc;) 

Tak więc mamy Kapsla;)