niedziela, 4 lutego 2024

 PSYCHIATRA I LEKI


Muszę nadmienić, że wzbraniałam się jak mogłam ale jesteśmy już od ponad roku na farmakoterapii. Sugestia była ze szkoły, więc musiałam podjąć kroki. To była taka rozmowa z panią pedagog i wychowawczynią za wczasu, bo obie panie zdawały sobie sprawę, że czeka się bardzo długo na wizytę do specjalisty. Na szczęście my mamy taka doktor, do który w stosunkowo szybkim czasie się dostajemy. Doktor zaproponowała nam kropelki Haloperidol. Słyszałam różne opinie, jak zresztą odnośnie różnych innych leków. Tak to jest, że jednemu pomogą a innemu zaszkodzą więc w przypadku autysty to są poszukiwania czasami na dłuższą metę. Szczęśliwie dla nas te kropelki były trafem w dziesiątkę. Wyciszyły Miśka, pomogły mu się koncentrować, lepiej spać. Jednym słowem jego rozwój ruszył do przodu. Mankamenty jakie zauważyłam to, że pojawił się chociażby lęk wysokości, którego wcześniej nie miał ale wiecie.. wariował tak że jakby się dało to by po suficie biegał. A teraz inne dziecko. Na początku to w ogóle życia w nim nie było więc była przestraszona ale doktor zapewniła, że to się zaraz unormuje jak tylko organizm się nasyci lekiem i faktycznie tak było. Progres nastąpił taki, że w szkole to same pochwały były. Myślę, że to ostatecznie był dobry ruch. Zresztą szybko miałam szansę się o tym przekonać.

Leki zaczął Misiek brać w weekend majowy a pod koniec czerwca, dokładnie dzień przed zakończeniem roku szkolnego wylądowaliśmy w szpitalu. Z racji jego takich zachowań związanych z autyzmem czyli obgryzanie, drapanie, ździeranie wszystkiego dochodziło do tego że w momencie, kiedy ugryzł go komar to drapał to do krwi a potem za każdym razem drapał strupy.  I tak samo jak cokolwiek sobie zrobił i pojawiał się strupek to go zdrapywał. I tak.. dziubnął się czymś w palec, w opuszek dokładnie i nie dawał się tej rance malutkiej jak łepek od szpilki zagoić. Zaklejałam to plastrami ale wraz dla niego to żadna przeszkoda. Tym sposobem zrobił taką ranę, że pokazało się tak zwane "dzikie mięso" jak to się mówi, jest bardziej fachowa nazwa tego ale nie pamiętam. Najpierw wybrałam się do pediatry z tym, gdzie doktor poleciła nam takie specjalne plastry, które wspomagają gojenie i tak łatwo się nie odklejają. Udało się podleczyć ale niestety wraz... rozgrzebał to na nowo. potem to już było naprawdę okropne. Miało się wrażenie jakby z palca wyrastał mu drugi palec. Dostaliśmy więc skierowanie do chirurga a ten z kolei wysłał nas na oddział do usunięcia tego pod narkozą. Normalnie takie rzeczy robią w gabinecie dając tylko zastrzyk znieczulający ale w takim przypadku, ze Misiek ma autyzm to Pani doktor wpisała nas na cito do szpitala. I tym sposobem mając wizytę w środe, w czwartek już szliśmy do szpitala. W piątek był zabieg a w sobotę wypisano nas do domu. Byłam przerażona jak nam ten pobyt minie ale przyznam, że personel fantastycznie się nami zajął. Dali nam izolatkę, tylko zaglądali czy wszystko ok, żeby Miśka nie stresować wiec pod tym względem jest im wszystkim mega wdzięczna. Ale ważne jest to, że Michała zachowanie było wyjątkowo super. Był grzeczny i oprócz stresu i głodu to nie mogłam na nic narzekać. Głodu dlatego, ze on przez większość czasu nie mógł jeść ani pić, więc ja też nie miałam za bardzo takiej możliwości. Jedynie wtedy gdy przychodził mąż to ja się wymykałam na trochę, żeby móc zjeść. I to właśnie ta sytuacja pokazała mi, że czasami naprawdę trzeba pójść w stronę leków bo ułatwia to życie i dziecku i nam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz